poniedziałek, 4 czerwca 2018

Warhammer FRP, kampania 'Wewnętrzny Wróg', relacja z drugiej sesji - 'Próba Magistra'. Pflugzeit AS2502, Rzeka Delb.

W maju rozegraliśmy trzecią sesję w ramach kampanii Wewnętrzny Wróg do 1 edycji WFRP.

Ponieważ już wcześniej wiedziałem, że na sesji pojawi się tylko część drużyny, a znajdujący się w kompanii uczniowie czarodzieja powoli zbliżają się do skompletowania profesji podstawowej postanowił rozegrać przygodę, która będzie jednocześnie dla magów próbą, od wyniku której będzie zależała ich dalsza kariera w strukturach Kolegiów Magii.

Poza tym dość łatwo było wytłumaczyć nieobecność pozostałych Bohaterów Graczy, po prostu wykonani udany test magii i nie zostali przeniesieni przez Mistrzów Magii do Wielkiego Lasu, gdzie rozegrała się przygoda.

Próbie Magistra udział wzięli Vulgrim Guślarz oraz Johan Mag, którym towarzyszyli Gorimm Guttrisson i Kvinto Brannrudson O’Skadeli Dverg.
***
Relacje z kampanii Wewnętrzny Wróg:

***
I w wyznaczonym czasie powstaniemy z naszych miejsc ukrycia
i zdobędziemy osady Imperium. Nasi bracia wyjdą z lasów, by zabijać i palić.
Chaos ogarnie ziemię,
a my, wybrani słudzy, zostaniemy wyniesieni w JEGO oczach.
Niech będzie pozdrowiony Tzeentch, Ten Który Zmienia Drogi.

Wielki Las

Przy cichych dźwiękach muzyki Ols Bohaterowie Graczy jeden po drugim budzili się pośród prastarych drzew porastających Wielki Las.

Wysokie na kilkadziesiąt metrów pnie dębów przypominały Gorimmowi Guttrissonowi kolumny w podziemnych halach, które kiedyś widział w Karak Hirn, twierdzy Krasnoludów w Górach Szarych, którą przed laty odwiedził wraz z ojcem. Nawet półmrok był podobny, bowiem gęste korony drzew skutecznie chroniły stojących u stóp pni poszukiwaczy przygód przed promieniami letniego słońca. Lecz na tym podobieństwo się kończyło. Pnie oddalone były od siebie o wiele metrów, a ziemię pokrywał miękki kobierzec mchu, porostów, liści i paproci.

Po kilku chwilach zagubionego Krasnoluda odnaleźli nienaturalnie silnie pachnący żywicą Johan Mag oraz śmierdzący siarką Vulgrim Guślarz i Gnom, Kvinto Brannrudson O’Skadeli Dverg cuchnął jak zwykle, ale za to całkowicie naturalnie i konsekwentnie.

Po pozostałych poszukiwaczach przygód nie było śladu, podobnie jak po Berebeli rzece Delb. Był za to las, puszcza równie stara jak sam świat, tętniąca życiem i dzikością, porażająca uczniów czarodzieja siłą Wiatrów Ghyran Ghur.

Gdy minęło oszołomienie awanturnicy postanowili, że Gorimm wespnie się na jedno z drzew i rozejrzy po okolicy. Po kilku kwadransach Krasnoludowi udało się wspiąć kilkadziesiąt metrów i przedrzeć przez koronę drzew. Jednak to co ujrzał ponad zielonym morzem liści nie było tym czego oczekiwał. Może to wynik zmęczenia trudną wspinaczką, a może stresu, którego ostatnio nie brakowało, albo zbyt długiego przebywania w lesie ale Gorimm był gotów przysiąc na swą brodę, że znajdują się wewnątrz ogromnej kuli, której przeciwległą krawędź widział za wznoszącym się w centrum dyskiem Sol oraz talerzami Morrslieba i Mannslieba- Na przodków! - szeptał sam do siebie.  - Ziemia nie nie jest płaska! Jest wklęsła!

Mimo wszystko po zejściu z drzewa Krasnolud postanowił zachować nowo zdobytą wiedzę dla siebie i oględnie oznajmił, że znajdują się w samym sercu lasu, a jak okiem sięgnąć w każdym kierunku rozciąga się prastara puszcza.

Nie tylko Krasnolud miał swoją tajemnicę, również Vulgrim Guślarz ukrywał przed resztą drużyny kilka tajemnic, z których dwie niebawem miały ujrzeć światło dzienne. Bowiem nie ma bowiem nic ukrytego co by nie miało wyjść na jaw...

Pierwszym sekretem, choć uczciwie przyznać trzeba, że rzecz ową taił nieświadomie, sam do końca nie zdawał sobie sprawy z tego co wyczuwał, bowiem Ghyran Ghur nie były jedynymi Wiatrami Magii jakie identyfikował, był fakt, że pochodzący z Północnych Pustkowi uczeń czarodzieja nieświadomie podążał za podmuchami Aqshy i strzępami plugawej Dhar, które wytyczały szlak którym wędrowali awanturnicy, a które były pozostałością, niemym świadectwem krwawych wydarzeń, walki na życie i na śmierć, która wydarzyła się nie tak dawno temu pośród tych prastarych dębów.

Zresztą szczęśliwie dla siebie, drużynnicy otoczeni zasłoną ignorancji nie dostrzegali wielu subtelnych znaków zepsucia i entropii, które niczym wrzody trawiły Wielki Las...

Ostatnia faktoria

Ścieżka, którą wybrali poszukiwacze przygód  doprowadziła ich do ogromnej polany, na której niczym srebrne lustro rozlewało się okrągłe jezioro, na środku którego znajdowała się piaszczysta wyspa, z której niczym kamienna kolumna ku niebu wznosiła się szara skała, na środku której ktoś przed wiekami wzniósł fort albo faktorię.

Do faktorii położone na środku skały, wyrastającej ze środka wyspy, położonej na środku jeziora, leżącego na środku polany, znajdującej się pośród lasu prowadził wąski, drewniany most. Most kończył się wysoką drewnianą bramą, którą otwarto gdy tylko poszukiwacze przygód opowiedzieli się kim są i dokąd zmierzają.

Wewnątrz niewielkiej faktorii stłoczonych było kilkudziesięciu żołnierzy w białych mundurach Reiklandu, którymi dowodził arystokrata w stopniu kapitana oraz odziany w pancerz Prezbiter Sigmara.

Szlachcic i duchowny zajmowali największą salę, gdzie w towarzystwie kilku wyższych szarżą żołnierzy jedli i pili dostarczane przez niemożliwie grubego Niziołka jadło i napitek. Awanturnikom, którym zabroniono wstępu do izby w której przebywał Infanteriekapitän, a który zawczasu oświadczył, iż nie życzy sobie bratania z pospólstwem, zmuszeni zostali do zajęcia miejsca w kącie korytarza łączącego kuchnię z jadalnią.

W trakcie posiłku, poszukiwaczom przygód udało się podsłuchać rozmowę kapitana Magnusa von Gottmördera oraz Prezbitera Sigmara Klausa von Ungläubiga, awanturnicy dostrzegli skórzaną sakwę, którą duchowny wręczył szlachcicowi, a z której na dębowy blat stołu wytoczyły się srebrne kule. Usłyszeli słowa kapłana, który tonem kaznodziei mówił do otaczających go żołnierzy: Oto nadszedł czas, by zakończyć erę przesądów i wykorzenić zabobony kalające Lenno Sigmara! Bowiem w Imperium jest miejsce na jednego tylko boga i na jeden tylko kościół, Kościół świętego Sigmara Młotodzierżcy!  

Z kolei od stacjonujących na majdanie żołnierzy dowiedzieli się, że polowanie na Białego Jelenia trwa od kilku dni. Kapitan, który w czasie łowów używa mistrzowsko wykonanego, dalekosiężnego dżezaila trafił już raz ogromnego stwora, jednak Biały Jeleń pomimo ran zdołał zbiec w głąb lasu. Jednak wysłani przez szlachcica rajtarzy podążają tropem stwora i zaganiają zwierzę w stronę faktorii, a kapitan zapowiedział, że następnego dnia, najpóźniej do południa polowanie się zakończy.

Ogień zwalczaj ogniem

O brzasku Krasnoluda i Gnoma obudził silny zapach piżma, które czuli w Azylu gdy wykonywali pracę dla Kompanii Fuggerów. Zbudziwszy uczniów czarodzieja opuścili izbę i wyszli na zewnątrz faktorii. I choć Kvinto Brannrudson O’Skadeli Dverg wietrzył zapach nie gorzej niż łowcze psy, to awanturnicy spóźnili. Kiedy dotarli na otaczającą faktorię plażę, dostrzegli tylko kilku żołnierzy towarzyszących kapitanowi Magnusowi von Gottmörderowi, który chował za pazuchą niewielkie ołowiane pudełko, bardzo podobne do tego, które Hugo Overhilla otrzymał w Delberz od przedstawiciela Kompanii Fuggerów oraz niknącą w ciemności łódź wiosłową płynącą w kierunku przeciwległego brzegu.

Unikając konfrontacji z arystokratą i jego zbrojnymi poszukiwacze przygód na pokładzie innej łodzi pokonali jezioro i ruszyli tropem unoszącego się w powietrzy piżma. Zapach zaprowadził ich do rumowiska skalnego, pośród którego odnaleźli niewielkie wejście do podziemnej jaski i rozciągających się pod powierzchnią świata korytarzy. Gorimm Guttrisson, mając w pamięci nowo nabytą wiedzę o tym, że świat jest wklęsły i zamknięty w kuli już chciał odwieźć drużynę od wejścia w podziemia obawiając się, że mógłby spać z kuli wprost w otaczającą ją otchłań Chaosu, gdy ciszę poranka zakłóciło dęcie w myśliwskie rogi.

Dopiero gdy wznowiono polowanie poszukiwacze przygód dowiedzieli się i na własne oczy obaczyli, czym był obiekt łowów. Ranne, zagonione przez uzbrojonych w srebrne kule rajtarów, prastare bóstwo przybrało postać ogromnego Białego Jelenia, którego kłąb wznosił się na 7 metrów nad ziemię, zaś koniec rogów, szerokich jak korona drzew, mierzył drugie tyle. Prawa strona magicznego stworzenia emanowała jasnym, srebrnym blaskiem, zaś lewy bok, zraniony spaczkulą wystrzeloną z dalekosiężnego dżezaila przez kapitana Magnusa von Gottmördera nieustannie mutowała, zmieniając ciało w nieopisany koszmar macek i bólu. Zaszczute, ranione bóstwo walczyło z furią, z nieopisaną mocą tratowało prastare dęby i szarżowało na rajtarów.

Z początku kawalerzyści poruszający się na wypoczętych koniach nieustannie ostrzeliwali i zręcznie unikali ataków Białego Jelenia, jednak z czasem pełnie wściekłości ataki zaczęły dosięgać jeźdźców i piechurów, a białe mundury Reiklandczyków zaczęła barwić szkarłatna krew.

Magnus von Gottmörder oraz Klaus von Ungläubig nie dbali o życie podwładnych. Arystokracji zajęli miejsce na rumowisku skalnym, które zmienili w ambonę myśliwską, a załadowany spaczkulą dalekosiężny dżezail wycelowany był w kierunku, z którego nadejść miał Biały Jeleń.

Po krótkiej naradzie awanturnicy postanowili działać. Pochodzący z Pustkowi Chaosu Vulgrim Guślarz wyciągnął przed siebie lewą dłoń, ciało zapłonęło wewnętrznym ogniem, a krew i płomieni otoczyły paznokcie. Uczeń czarodzieja nakreślił dłonią łuk, a w strukturze rzeczywistości pojawiła się szczelina, rana prowadząca wprost do ImmateriumVulgrim Guślarz nakazał towarzyszom by odwrócili wzrok i wszedł w szczelinę, która zamknęła się za nim z obrzydliwym mlaśnięciem. Uczeń czarodzieja pojawił się na rumowisku skalnym, tuż pod lufą dalekosiężnego dżezaila i jednym błyskawicznym ruchem zatkał lufę muszkietu, a następnie zeskoczył w dół rumowiska i co sił w nogach ruszył biegiem w stronę drużynników.

Kilka uderzeń serca później z lasu wyłonił się szarżujący na stanowisko strzeleckie Biały Jeleń. I choć Magnus von Gottmörder pewnie przyłożył tlący się lont do zapału dalekosiężnego dżezaila to broń nie wypaliła, a ranne bóstwo potężnym uderzeniem rogów i kopyt zmieniło myśliwską ambonę i łowców w stertę skruszonych skał i zmiażdżonych ciał.

Następnie Biały Jeleń zwrócił się w stronę awanturników przed których pewnie wystąpił Johan Mag. Przyszły Magister Kolegium Jadeitu nadludzkim wysiłkiem woli uspokoił prastare bóstwo nakłonił magiczną istotę by położyła się na zdrowym boku. Następnie kładąc dłoń na chrapach jelenie tłoczył w jego ciało Wiatr Ghyran, a Vulgrim Guślarz nie zważając na koszmar toczących Białego Jelenia mutacji sięgnął w głąb rany i wydobył spaczkulę, którą raniono stwora. Poszukiwacze przygód ukryli przeklęty pocisk w ołowianej szkatułce, którą Krasnolud i Gnom znaleźli przy ciężko rannym arystokracie.

Kilka uderzeń serca po tym, jak Biały Jeleń podniósł się i zniknął pośród drzew drużynnicy osunęli się na ziemię by ocknąć się na pokładzie Berebeli cumującej do nabrzeża w Altdorfie.

O tym, że wydarzenia, które rozegrały się w Wielkim Lesie nie były tylko sennym widziałem świadczyła jedynie ołowiana szkatuła, wewnątrz której znajdowały się cztery czarne jak węgiel kule do muszkietu...



Będzie mi miło jeśli pozostawicie po sobie komentarz i udostępnicie ten post. Jeśli chcecie postawić mi kawę przycisk DONATE znajduje się poniżej.
I will be happy if you leave comments and share this post with friends. If you want to put me a coffee DONATE button is below.

 

Możecie także zostać Patronami DansE MacabrE i wesprzeć projekt za pośrednictwem strony patronite.pl.

A więcej o moim udziale na patronite.pl znajdziecie TUTAJ.
You can also become Patrons of DansE MacabrE and support the project through the patronite.pl website.

And more about my participation at patronite.pl can be found HERE.


Zachęcam także do POLUBIENIA gry Warheim FS na FB,
dołączenia do BLOGOSFERY oraz komentowania wpisów!
Zapraszam także na forum AZYLIUM, które skupia graczy
Mordheim i Warheim FS.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz