Poniżej znajdziecie wywiad, który przeprowadził ze mną Micz, a który ukazał się pierwotnie na jego blogu Paint and Kill, do obserwowania którego serdecznie szanowne państwo-draństwo zachęcam.
Micz: Cześć, pytanko na rozgrzewkę, z serii tych, które pojawić się muszą. Pamiętasz jak zaczynała się Twoja przygoda z wargamingiem? Gdzie, z kim i od czego zaczynałeś?
QC: Dzień podły lub podły wieczór, szanownemu państwu-draństwu, bo nie wiem kiedy postanowicie zmarnować cenny czas waszego życia na przeczytanie tego wywiadu.
Nie było by mojej przygody z wargamingiem, gdyby nie mój ojciec, który zaszczepił we mnie miłość do książek, a do fantastyki szczególnie. Tato, jeśli jakimś cudem czytasz te słowa, dziękuję Ci bardzo.
Moja przygoda z wargamingiem rozpoczęła się w osiedlowym klubie w Katowicach, gdzie wtedy mieszkałem. Na tym osiedlu był jeden mały sklep, a właściwie większy kiosk w którym regularnie wydawałem kieszonkowe na plastikowe modele samolotów i czołgów oraz olejne farby Humbrola, którymi starałem się te modele malować. Oprócz artykułów modelarskich w sklepie była całkiem bogata oferta klocków Lego, przynajmniej jak na lata ’90-te oraz gry planszowe z serii Magiczny Miecz, polskojęzyczna i nie do końca legalna wersja gry Magia i Miecz.
Podczas zakupu dodatku Jaskinia do Magicznego Miecza sprzedawca powiedział mi, że w najbliższą sobotę w klubie odbędzie się pokaz gier bitewnych i RPG. Co prawda nie wiedziałem wtedy co to są gry bitewne i RPG, ale ponieważ sprzedawca zapewniał, że to takie lepsze gry fantastyczne udałem się na tą prezentację.
To był wrzesień 1996 roku, a ja miałem wówczas 15 lat. I tak moja przygoda z wargamingiem rozpoczęła się od prezentacji armii Krasnoludów i Elfów Wysokiego Rodu, a następnie sesji gry fabularnej Warhammer FRP, scenariusz prowadził mój pierwszy Mistrz Gry, czyli Mietek Madecki, a ja wcieliłem się w postać krasnoludzkiego najemnika o imieniu Zaurak – jeśli ktoś pamięta, jest to także imię krasnoluda z gry Magiczny Miecz.
Wychodzi więc na to, że 23 lata temu po raz pierwszy na żywo zobaczyłem figurki do WFB. Jeśli ten wywiad czyta ktoś, kto ma mniej lat niech się odezwie w komentarzu!
Jednak wówczas Warhammer Fantasy Battle nie wciągnął mnie tak bardzo jak Warhammer Fantasy Roleplay. Figurki do gier bitewnych były po pierwsze bardzo drogie, a po drugie trudno dostępne.
W Katowicach jeśli dobrze pamiętam był wtedy tylko jeden sklep ONO z artykułami do gier fabularnych i bitewnych, umiejscowiony przy Placu Karola Miarki, jednak wizyty, a każda miała wówczas rangę niezwykłej przygody, kończyły się raczej kupnem dodatków i akcesoriów do WFRP, które były w zasięgu mojego ówczesnego budżetu, a nie drogich modeli do WFB.
Tak było przez trzy kolejne lata, regularnie grywałem w WFRP i równie często przyglądałem się bojom w WFB toczonym przez znajomych. W międzyczasie udało mi się zdobyć kilka figurek, w większości tych dołączonych do numerów MiMa oraz zbudować kilka prostych makiet, głównie jednak z myślą o wykorzystaniu podczas sesji WFRP, a nie gry w WFB. I choć świat figurek kusił mnie bardzo, to w WFB brakowało mi jednego elementu, który pojawił się w 1999 roku wraz z Mordheim, była to możliwość gry kampanii oraz rozwoju bohaterów. No i się zaczęło, kometa spadła, a Miasto Potępionych otworzyło przede mną wrota, przez które na dobre wkroczyłem w świat gier bitewnych.
W 1999 roku w Polsce zaczął ukazywać się także Portal, drugie obok MiMa czasopismo w którym oprócz materiałów poświęconych RPG co jakiś czas można było przeczytać także artykuły związane z grami bitewnymi. A, że był to świat bez powszechnego dostępu do Internetu to człowiek godzinami wpatrywał się w zdjęcia wydrukowane w papierowych czasopismach.
W kolejnych latach, powoli acz nieustępliwie RPG zaczęło ustępować pola grom bitewnym. Wynikało to z kilku rzeczy, po pierwsze budżet zdolny był udźwignąć nieco większe wydatki, po drugie dostęp do samego hobby wraz z rozwojem Internetu stał się dużo łatwiejszy, no i po trzecie pracując na różne zmiany łatwiej było omówić się na grę z bitewniaka, niż zorganizować sesję RPG, która wymaga obecności większej ilości graczy i systematyczności.
Micz: Pamiętasz swoją pierwszą figurkę?
QC: Pierwszą figurką, którą zdobyłem to był model plastikowego krasnoludzkiego Wojownika Klanowego, model był dołączony do jednego z numerów miesięcznika Magia i Miecz. Pamiętam, że koledzy zdecydowanie bardziej woleli wówczas modele Elfów Wysokiego Rodu, a był tam o ile dobrze pamiętam model Włócznika i Łucznika oraz plastikowy model Czarnoksiężnika Chaosu.
Mi jednak spodobał się Krasnolud. Model był bardzo prosty, jednoczęściowy, wyglądał jak niewielka, brodata baryłka stojąca na nogach bez kolan, z długą brodą i wzniesioną ręką dzierżącą topór. Najważniejsze zaś było to, że to był Krasnolud, który mógł przedstawiać Zauraka, czyli mojego pierwszego Bohatera Gracza do WFRP.
Wtedy nie miałem pojęcia o malowaniu modeli, ale znałem kogoś kto miał i tak figurkę pomalował mi znajomy.
Natomiast pierwszymi modelami, które kupiłem, skleiłem i pomalowałem byli Imperialni Żołnierze i Milicjanci. Figurek na początku używałem głównie w czasie rozgrywek WFRP i były sklejone tak, by przedstawiać bohaterów graczy odgrywanych przez moich znajomych, którym jako MG prowadziłem przygody. Modele pomalowałem farbami olejnymi, zdarzało mi się sklejać i malować modele samolotów i czołgów, więc miałem spory zapas farb Humbrola, które wówczas miały dla mnie tę przewagę nad akrylami od GW, że były dużo tańsze i bardziej dostępne. Jednak z czasem, dzięki dobrym radom i konstruktywnej krytyce użytkowników z forum Chest of Colors, które obecnie jest martwe, ale przed laty było miejscem w którym można było porozmawiać ze świetnymi malarzami jak Ańa, Nameless czy Slawol, przesiadłem się na przyjemniejsze w obsłudze farby akrylowe, a moje modele zaczęły jako tako wyglądać
Koniec końców sprzedałem te modele w komisie w sklepie Bard, który wówczas funkcjonował w Katowicach, a za zarobione pieniądze kupiłem pudełko Orków, a Zielonoskórzy przez wiele lat byli moją główną armią, którą grałem w Warhammer Fantasy Battle.
Micz: Poszliśmy bardzo podobną drogą choć nasze początki dzieli kilka lat. Ja natomiast przytłoczony lekko skalą wydatków na WFB uciekłem w stronę Konfrontacji. Bawiłeś się w jakieś systemy spoza świata warhammera czy w ogóle spoza stajni GW?
QC: Ja, co pewnie dla czytelników bloga DansE MacabrE nie jest żadnym odkryciem, jestem fanbojem uniwersum Warhammer i w związku z tym nigdy nie szukałem, przynajmniej w kwestii figurkowej, innych uniwersów. Stary Świat zawiera wszystko co jest mi potrzebne do szczęścia, a jeśli czegoś nie było to dopisałem sobie to w Warheim FS, które przecież jest w całości osadzone w uniwersum Warhammer Fantasy.
Ograniczenie do jednego uniwersum wynika także z faktu, iż nie mogę przeznaczyć na hobby tyle czasu ile bym chciał. Natomiast by nie popaść w rutynę i nudę eksploruję to uniwersum na wielu płaszczyznach: redakcja zasad Warheim FS, rozgrywanie potyczek w tym systemie, organizowanie i prowadzenie turniejów, malowanie figurek i budowanie makiet czy w końcu sesje w WFRP to dość, by się nie wypalić, natomiast zdecydowanie mniej, niż bym chciał.
Natomiast w kwestii gier RPG nie jestem tak ortodoksyjny i zdarzało mi się grać oraz prowadzić jako MG zarówno D&D, Świat Mroku, Cyberpunka, Legendę 5 Kręgów czy Zew Cthulhu, jednak były to raczej epizody, po których zawsze wracałem do uniwersum Warhammer Fantasy.
Micz: Skąd wziął się pomysł na Warheim FS? Tzn wiem, że przywiozłeś go z wycieczki do Mordheim ale wejdźmy bardziej w szczegóły. Kiedy urodził się pomysł na własny system i co Cię do tego podkusiło?
QC: Oprócz rozgrywek w Mordheim grywałem także regularnie w 7ed Warhammer Fantasy Battle prowadząc do boju niezbyt szczęśliwą hordę Zielonoskórych. Jednak przesuwanie regimentów wojowników i rzucanie garściami kości nie było, aż tak atrakcyjne jak mi się wydawało, gdy przyglądałem się bitwom toczonym przez znajomych. Koniec końców po kilku kolejnych latach, w 2007 roku w mojej głowie narodził się pomysł połączenia obu gier, czego efektem jest gra Warheim FS.
Po kilku latach grania Miasto Potępionych skurczyło się i przestało mi wystarczać, a ja sam zacząłem dostrzegać błędy polskiego tłumaczenia oraz widzieć niedoskonałości samej mechaniki Mordheim.
W sieci działało wówczas prężnie forum Najmita.net, którego kontynuatorem jest obecnie forum Azylium. Na łamach forum publikowano liczne uściślenia i zasady domowe, a także toczono dyskusje, których celem miało być poprawienie mechaniki.
Jednak moim zdaniem proponowane wówczas zmiany były zbyt powierzchowne i nie przynosiły oczekiwanych efektów. Postanowiłem więc gruntowanie przeredagować mechanikę Mordheim i rozpocząłem pisanie jej na nowo. Chciałem mieć grę w której nie będzie jedynej słusznej rozpiski drużyny, w których równie opłacalne będzie inwestowanie w ekwipunek jak i liczebność kompanii, w której będzie można dowodzić zarówno piechotą, kawalerią jak i machinami wojennymi, a mimo to, gra wciąż będzie miała format gry skirmiszowej osadzonej w uniwersum Warhammer Fantasy. Stąd trzon mechaniki gry stanowiły reguły 7 ed Warhammer Fantasy Battle, które wzbogaciłem o zasady charakterystyczne dla Mordheim. Zresztą stąd też wzięła się nazwa Warheim Fantasy Skirmish, to połączenie nazw Warhammer Fantasy Battle i Mordheim.
Przez lata projekt ewoluował i dzięki pomocy społeczności skupionej na forum Azylium obecnie jest już blisko finalnej wersji. Obecnie piszę na nowo rozdział zawierający magiczne przedmioty, a na spisanie wciąż czekają zasady dla kompanii Szkutników z Barak Varr, Karawany Kupieckiej z Arabii oraz zasady dla rozgrywek w Podmroku, czyli w podziemiach. Pewnie gdybym mógł poświęcić grze 8 godzin dziennie byłaby ona już dawno skończona.
Jednocześnie zdaję sobie sprawę z faktu, że opasły podręcznik jest mało przystępny dla nowych graczy, którzy nie wywodzą się spośród graczy Mordheim, czy Warhammer Fantasy Battle. Dlatego gdyby ktoś z szanownego państwa-draństwa czytającego ten wywiad i pałającego sympatią do Warheim FS chciał zmarnować część swojego życia dla większego dobra to zapraszam do współpracy.
Micz: Siódmy turniej Warheim FS za nami (za mną pierwszy ale nie ostatni). Porównasz go do poprzednich?? Jak te imprezy wyglądają z Twojej perspektywy jako organizatora i kierownika tego zamieszania?
QC: Fakt zorganizowania pierwszego turnieju Warheim FS w Innym Wymiarze to zasługa przede wszystkim Robsona oraz Sola z klubu Szybki Szpil. I jakkolwiek nie potoczą się losy mojej znajomości z tymi dwoma w przyszłości, to oni namówili mnie do zorganizowania wydarzenia i im należą się podziękowania za zmobilizowanie mnie.
Z kolei forma jaką mają turnieje Warheim FS, to zasługa Skavenblight oraz Kapitana Haka, czyli Hakostwa, którzy z charakterystyczną dla nich otwartością i altruizmem podzielili się ze mną doświadczeniami, jakie sami nabyli organizując legendarne już turnieje Mordheim, a także wsparli mnie od strony technicznej.
Podziękowania należą się także uczestnikom turniejów. Jak ostatnio policzyłem w wydarzeniach wzięło do tej pory udział 58 graczy i graczek z różnych stron Polski, którzy w przyjaznej atmosferze rozegrali ze sobą turniejowe potyczki. A także aktywnie uczestniczą w tworzeniu turniejowych scenariuszy.
Duże DZIĘKUJĘ należy się także sponsorom, dzięki hojności których nie zdarzyło się jeszcze, by ktokolwiek z uczestników turnieju Warheim FS wyszedł z wydarzenia z pustymi rękoma. Wiecie, że turnieje Warheim FS wsparło łącznie ponad 30 osób i firm, a część z nich wspiera aktywnie niemal każdą edycję wydarzenia.
Trudno mi porównywać poszczególne edycję turniejów ze sobą, z mojej perspektywy wygląda to zgoła odmiennie niż z punktu widzenia uczestników.
Na pewno na przestrzeni kolejnych edycji wykształciła się forma turniejów, z których każdy charakteryzuje się innym tematem przewodnim. W przypadku nieparzystej edycji jest to figurka przedstawiająca specjalny model, zaś podczas parzystych edycji specjalna makieta, które gracze samodzielnie przygotowują, a następnie w czasie turnieju mają możliwość wystawienia w konkursie. Te konkursy stały się już jest takim wydarzeniem w czasie wydarzenia i dla wielu są równie ważne jak rozegranie samych potyczek. Z kolei po turnieju obowiązkowo robimy sobie zdjęcie pamiątkowe, a dzięki hojności sponsorów, mogę każdemu z uczestników wręczyć upominek.
Natomiast jeśli chodzi o przygotowanie turnieju, to zorganizowanie każdego wydarzenia składa się z podobnych etapów.
Ponieważ turnieje odbywają się dwa razy w roku, to przygotowania rozpoczynam zwykle około 5 miesięcy przed planowanym wydarzeniem.
Pierwszy krok to ogłoszenie tematu przewodniego turnieju na łamach forum Azylium. Następnie zbieram zgłoszenia chętnych do udziału w wydarzeniu, zwykle w ciągu pierwszej doby od ogłoszenia tematu zgłasza się większość uczestników.
W ciągu kolejnych tygodni wymieniam korespondencję ze sponsorami, fotografuję otrzymane od sponsorów nagrody, które prezentuję na łamach bloga DansE MacabrE w ramach piątkowych recenzji, dogaduję z Thorashem z FallenSUN wygląd grafik, które znajdą się na turniejowych plakatach, dyplomach, kubkach i identyfikatorach.
To mobilizowanie chętnych do udziału do uzupełnienia informacji wymaganych w zgłoszeniu, to zebranie opłaty za wejściówkę, to zamawianie kubków z turniejową grafiką oraz turniejowych smyczy. To ewentualne reklamacje, zwroty i poprawki.
Zwykle tydzień przed turniejem trzeba podzielić i spakować nagrody, a następnie przetransportować je do Innego Wymiaru, gdzie do tej pory odbywały się turnieje.
W noc przed wydarzeniem jedziemy do Innego Wymiaru ustawić stoły, a na nich makiety na których uczestnicy rozegraną potyczki.
Dzień turnieju trudno opisać, natomiast każdy z Was może to przeżyć na własnej skórze biorą w udział w wydarzeniu, a najbliższe już niebawem.
Micz: Sporo się zmieniło w hobby na przestrzeni lat. Pytałem już o to Tomka ale myślę, że to ciekawy temat. Jak Ci się podoba taki boom na wargaming w ostatnich kilku latach?
QC: Sam fakt wzrostu popularności wargamingu w Polsce cieszy, bo uważam szeroko rozumiany wargaming oraz gry fabularne, za jedne z bardziej rozwijających i wartościowych hobby. Z jednej strony taka aktywność wymaga logicznego myślenia, planowania i przewidywania, a z drugiej rozwija umiejętności i talenty związane z modelarską stroną hobby. Natomiast wzrost ilości tytułów w które można zagrać pozwala każdemu zagrać w taką grę, w jaką lubi, a sami wydawcy gier aby utrzymać się na rynku powinni starać się o pozyskanie klientów, a więc stale poprawiać jakość swoich produktów.
Natomiast mnie samemu ciężko odnieść się do tego, bo od lat skupiam się wokół Warheim FS oraz Warhammer FRP i zwyczajnie brakuje mi czasu na śledzenie nowości na rynku gier, nie mówić już o lepszym poznanie innych gier. Może wynika to także z faktu, że zawsze bardziej lubiłem tworzyć niż grać, podobnie w RPG bardziej odpowiada mi rola Mistrza Gry niż gracza.
Micz: A gdyby się nagle okazało, że nie musisz już pracować (piękna wizja nie?) i masz na tyle czasu, żeby jednak zacząć przygodę z jakimś systemem, co by to było?
QC: Byłby to Warhammer 40k.
Na szczęście dla mojego portfela i dla Warheim FS, istnieje gra Dawn of War i liczne mody do niej, które pozwalają mi od czasu do czasu usiąść do komputera i zanurzyć się w ponurym świecie odległej przyszłości w którym istnieje tylko wojna. Natomiast na YT istnieje kanał Wojtek czyta Warhammera 40k, w którym Wojtek Masiak od czasu do czasu publikuje filmy przybliżające historię uniwersum mrocznej przyszłości. I w ten sposób udaje mi się póki co powstrzymać od głębszego wejścia w kolejną grę.
Niezależnie od aktualnego stanowiska Games Workshop dla mnie uniwersa Warhammer Fantasy i 40k zawsze przenikały się, stąd w czasie rozgrywek WFRP bohaterom graczy zdarzało się znaleźć dziwnie artefakty w postaci magicznych rękawic zdolnych burzyć mury zamków, czy inne strzelające światłem kusze, czy błyszczące miecze tnące z równą łatwością papier jak i stal. Podobnie moi Orkowie do WFB byli złożeni z bitsów pochodzących z obu zestawów, a Hersztom Zielonoskórych zdarzało się mieć na wyposażeniu artefakty z uniwersum 40k.
Micz: Mała prowokacja, jęli kogoś urażę to przepraszam...albo nie. ;) Jak odebrałeś śmierć Starego Świata i przejście na Age Of Sigmar, które - nie czarujmy się – z Warhammerem, w którym zakochaliśmy się kiedyś, ma wspólnego mniej niż niewiele?
QC: Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.
W Warhammer Fantasy Battle przestałem grać wiele lat temu, a kontakt z uniwersum Warhammer Fantasy miałem przez Warheim FS i WFRP. Więc z jednej strony obeszło mnie to o tyle, że zdałem sobie sprawę, że nie powstaną już nowe modele do WFB, co jak się okazało nie do końca jest prawdą, co potwierdzają na przykład nowe modele Nocnych Goblinów, czy jak ci Zielonoskórzy się teraz nazywają w AoS.
Z drugiej strony poczułem ulgę, bo moim zdaniem ostatnie lata WFB to był upadek Starego Świata, i to wcale nie w ‘pozytywnym’ rozumieniu dark fantasy. Nie podobał mi się kierunek w jakim rozwijała się historia, nie podobały mi się modele, które były wówczas wydawane. I tak najlepszym co wówczas GW mogło zrobić to pozostawić uniwersum w spokoju i nie psuć go bardziej.
Patrząc jednak z perspektywy czasu GW, które zabiło uniwersum Warhammer Fantasy jest innym GW, niż to które działa obecnie – bo nie można zaprzeczyć, że sama firma przeszła zdecydowane zmiany na plus i jest współcześnie znacznie bardziej przyjazna graczom, niż miało to miejsce pod koniec istnienia gry Warhammer Fantasy Battle.
Natomiast jestem rozczarowany sposobem w jaki to zostało zrobione, przy czym od razu zaznaczam, że nie jestem ekonomistą, który potrafi na zimno oszacować czy było warto z finansowego punktu widzenia, a jedynie fanem, który, oczywiście jak na nasze polskie możliwości – dość skromnie, ale jednak aktywnie wspierał firmę zasobnością swojego portfela kupując nowe modele i nowe farby, to czuję się upoważniony do krytyki.
Moim zdaniem GW mogło odstawić uniwersum Warhammer Fantasy na boczny tor i zająć się promocją Age of Sigmar, co zresztą wyszło im chyba całkiem nieźle. Tym samym oszczędzono by graczom ostrych podziałów na zrozpaczone sieroty po WFB szukające pocieszenia w ramionach The 9th Age i nowych gracz AoS. Środowisko graczy niepotrzebnie i z dużą szkodą dla całości skłóciło się. Poza tym, jak pokazuje popularność gier Total War: Warhammer wciąż istnieje zapotrzebowanie na uniwersum Warhammer Fantasy.
Micz: Spotkaliśmy się na dwóch edycjach Ragnaroku i wiele wskazuje na to, że spotkamy się również i na trzeciej. A jako, że temat jest jeszcze w miarę świeży to podziel się wrażeniami i przemyśleniami z drugiej edycji.
QC: Ragnarok, to pierwszy konwent na którym udało mi się być i aktywnie prezentować Warheim FS. Wynika to głównie z tego, że jest organizowany blisko i nawet mając jeden dzień wolny, jestem w stanie wziąć udział w wydarzeniu.
Niestety, w przeddzień ostatniej edycji Ragnaroku rozchorowali się moi znajomi, którzy mieli wziąć udział w prezentacji Warheim FS na konwencie. W związku z czym przy stole bitewnym zostaliśmy tylko ze Szczerym i niestety nie mogłem poświęcić odpowiedniej ilości czasu na odwiedzenie i porozmawianie z innymi uczestnikami, wśród których było całkiem sporo ludzi z którymi do tej pory kontaktowałem się tylko za pośrednictwem Internetu.
Co do trzeciej edycji Ragnaroku, to póki co nieśmiało planujemy zorganizowanie w czasie konwentu także dziewiątego turnieju Warheim FS, więc obawiam się, że będę miał jeszcze mniej czasu na odwiedzenie innych stanowisk. Choć może z drugiej strony, uczestnicy konwentu zechcą zobaczyć, co tam się będzie działo u nas.
Tak czy inaczej, uważam że Tomek odwala kawał świetnej i naprawdę ciężkiej roboty!
Micz: Wracając jeszcze do Warheim, choć może nie bezpośrednio. Załóżmy, że chciał bym dzisiaj zacząć tworzyć własny. Co byś mi poradził jako całkowitemu nowicjuszowi w tej dziedzinie, czego się wystrzegać, z jak dużym wyzwaniem przyjdzie mi się zmierzyć?
QC: Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, nie czuję się autorytetem w tej dziedzinie i wbrew niewielkiej ilości linijek tego akapitu, to właśnie odpisanie na to pytanie zabrało mi najwięcej czasu.
Wydaje mi się, że po pierwsze trzeba by sprawdzić, czy nie ma już gry czy też mechaniki, którą chcemy stworzyć. Po drugie trzeba by odpowiedzieć na pytanie dla kogo to ma być gra, czy istnieje na taką mechanikę zapotrzebowanie i czy ma to być projekt komercyjny? Po trzecie, czy dysponujemy odpowiednią ilością wolnego czasu, umiejętności i samozaparcia do rozpoczęcia, rozwinięcia i zakończenia projektu, który raczej na pewno zajmie nam więcej czasu i pochłonie więcej sił niż planowaliśmy przeznaczyć.
Kolejny problem to wybór czy będziemy pracować w zespole, czy indywidulanie. Dobrze zarządzana praca zespołowa znacznie przyspieszy proces powstawania, natomiast praca indywidualna pozwoli nam uniknąć kompromisów, których wymagać będzie działanie w większym gronie…
Tak jak napisałem na powyżej, nie czuję się autorytetem w tej dziedzinie. Ja sam pracuję w wolnych chwilach nad Warheim FS od ponad 10 lat, poświęciłem na to mnóstwo godzin, jednak dla mnie jest to hobby, a właściwie część hobby na które składa się także malowanie figurek, budowanie makiet oraz pisanie zasad gry.
Micz: Kilka słów na koniec? Pozdrowienia, propaganda, autopromocja, w tym miejscu wszystko jest dozwolone. ;)
QC: Autopromocja nie hańbi, co?
Micz: Oczywiście, że nie, wręcz trzeba to umieć. ;)
QC: No dobrze.
Zapraszam szanowne państwo-draństwo do wizyty na blogu DansE MacabrE, który stanowi centrum mojej hobbystycznej aktywności w sieci, na blogu znajdziecie odnośniki do blogów poświęconych wyłącznie Warheim FS oraz Warhammer FRP.
Jeśli macie konto na Facebook, a na Waszych ścianach znajduje się za mało spamu, to możecie polubić strony DansE MacabrE i Warheim FS, a chcecie wyłącznie oglądać zdjęcia modeli, które maluję, to takowe znajdziecie na Instagramie.
Jeśli chcecie zagrać w Warheim FS w przyjemnej, sympatycznej atmosferze, to zapraszam do udziału w turniejach Warheim FS, najbliższy odbędzie się pod koniec września, a więcej szczegółów znajdziecie TUTAJ.
Ja ze swej strony dziękuję wszystkim sponsorom, Patronom i ludziom dobrej woli, dzięki którym udaje mi się dwa razy w roku zorganizować turniej Warheim FS i spędzić czas w fantastycznym towarzystwie.
I na koniec jeszcze jedno, jeśli podoba się Wam to co robię, lub macie za dużo pieniędzy z którymi nie wiecie co możecie zrobić, to już od 5 PLN miesięcznie możecie wesprzeć mnie na Patronite.pl.
Zdrowia!
Będzie mi miło jeśli pozostawicie po sobie komentarz i udostępnicie ten post. Jeśli chcecie postawić mi kawę przycisk DONATE znajduje się poniżej.
|
I will be happy if you leave comments and share this post with friends. If you want to put me a coffee DONATE button is below.
|
Możecie także zostać Patronami DansE MacabrE i wesprzeć projekt za pośrednictwem strony patronite.pl.
A więcej o moim udziale na patronite.pl znajdziecie TUTAJ. |
You can also become Patrons of DansE MacabrE and support the project through the patronite.pl website.
And more about my participation at patronite.pl can be found HERE. |